niedziela, 17 lipca 2011

# życie z bołdełkiem

Jarosławiec

I wróciliśmy. Pierwsza taka dłuuuuuuga podróż, Setus spisał się świetnie. Dobrze ,że nie ma choroby lokomocyjnej ;o. Jestem z niego dumna :D. Pomijając jeden korek w którym zdążyłam wyjść z Setusem załatwić potrzebę i wrócić z powrotem spokojnie do auta, jazda była taka akurat bo nie było gorąco.
Ogólnie gorączek nie było. Po przyjeździe S musiał najpierw obwąchać nowy teren a potem ruszyliśmy się przejść nad morze....
Uh i tak  fale były największą atrakcją całego wyjazdu. Trzeba było na nie szczekać i je atakować. 

tutaj pokazujemy język fali bo była słaba
zresztą taaak wielkiej kuwety Setus też nie ogarniał :D

no i przygłupawa fota przy automatach :p
W całym Lesznie nie mogę znaleźć żadnego Bordera. A nad morzem ;] zbieg okoliczności ,że akurat w tym samym ośrodku tego samego dnia zawitał drugi border :D ... Setu miał wreszcie Borderowe towarzystwo.
Pozdrawiamy Jeffa :)
 a teraz trzeba się spodziewać lawiny fotek  które dodam w następnej notce. Po prostu muszę .
pozdrawiam :)

1 komentarz:

zaglądamy