niedziela, 4 czerwca 2017

codzienności

18:04 0 Comments
fot.Agata Apolinarska
W złych czasach na początku tego roku ,gdy wiał zimny wiatr i wszyscy z nadzieją oczekiwali już przyjścia nieśpieszącej się wiosny :p wybrałam się na jeden z owczych treningów z Zee i Weroniką. (ah te priorytety w psim świcie :p, dopiero po ponownym odczytaniu tej notki zobaczyłam ,że najpierw wymieniłam PIES a później dopiero CZŁEK ;) ale okej jedziemy dalej ) Zee dla niewtajemniczonych  to ten borderek na zdjęciu z poprzedniego posta. A za to na fotce niżej zazdrosny pan Set biegnie pomóc mi w obronie przed głaskaniem Zee.

 Tak czy inaczej na trening wybraliśmy się tym razem również z panem S !
 Zawsze mówiłam ,że jak już uda nam się wybrać na owce to mogę umierać..... szczerze to cofam, bo z chęcią przejadę się z burasem jeszcze raz.
 tak wygląda pies, który jest ready 😉
 Mistrz z niego nie będzie 😄 ale niech się chłopak cieszy, że ma władzę nad baranami.
Natomiast reszta naszej egzystencji upłynęła nam pod znakiem spacerów
tych większy (od lewej : Blue, Lucy, Sarcia, Seto , Holy ,Zee a także  Abi , Denis i Brutus, którzy nie załapali się na grupowej fotce)  
tych mniejszych
i tych tylko w pakiecie sztuk. dwie :)
A kiedy pogoda zaczęła nam dopisywać wzięłam sobie za punkt by jak najczęściej chodzić z Setem nad jezioro w ramach ćwiczeń. 



I tak sobie pochodziliśmy raz, drugi trzeci, aż w końcu przy wczorajszym pływaniu przeciął sobie dwie łapy...... teren sprawdzałam, wszystko było pozornie okej, sama latałam tam na boso. Tym bardziej ręce mi już opadają  na wszystkich tłukących bez celu butelki. Komentarz zbędny a my mamy powtórkę z rozrywki, tym razem poszedł napęd na przednią prawą i tylną lewą, więc teraz tylko do zagojenia.  A na dokładkę wszystko stało się w sobotę w godzinach późno popołudniowych więc i tak już był szał odnośnie dodzwonienia się do jakiejś kliniki. Na szczęście pewna Pani weterynarz z naszej okolicy przyjechała dla nas do swojego gabinetu 💚

 

zaglądamy